
Kilka tygodni temu w środkach masowego przekazu mieliśmy możliwość śledzenia na żywo dramatyczną ewakuację drogą powietrzną z Kabulu. Siły USA i innych państw koalicji antyterrorystycznej utworzyły most powietrzny, którym ewakuowano z Afganistanu obywateli wielu państw oraz mieszkańców Afganistanu zaangażowanych w działania ISAF w ostatnich 20 latach.
Dramatyczne sceny z lotniska bardzo szybko przypomniały opinii publicznej na całym świecie poprzednią wielką ewakuację. Upadek Sajgonu i związana z tym paniczna ewakuacja przy pomocy śmigłowców, chaos, armia południowowietnamska, która w błyskawicznym tempie poszła w rozsypkę, to wszystko przypomniało się ludziom na całym świecie, kiedy na bieżąco śledzili ewakuację z Kabulu.
Jeśli zaś chodzi o działania zbrojne w Wietnamie, które w Polsce znamy głównie z kina i książek, to w ostatnią sobotę października br. mieliśmy okazję osobiście spotkać się i porozmawiać z uczestnikiem tamtych wydarzeń. Mury naszej uczelni odwiedził weteran tego krwawego konfliktu, Pan Louis Jurkowlaniec, którego pasjonujących osobistych relacji mogliśmy wysłuchać.
Historia Pana Louisa jest niczym scenariusz wyśmienitego filmu. Rodzice naszego bohatera poznali się w powojennych Niemczech: ojciec – Polak z przedwojennych Kresów, żołnierz II Korpusu generała Andersa, matka – Rosjanka wywieziona na roboty do Niemiec. Do powojennej Polski ze względów politycznych już wrócić nie mogli. Na nową ojczyznę wybrali zatem Stany Zjednoczone Ameryki. To w tym nowym kraju dorastał Louis wraz z rodzeństwem, a dla tych powojennych imigrantów nowa ojczyzna stała się miejscem, w którym może biednie, ale spokojnie mogli żyć.
Louis jako kilkunastolatek trafił do seminarium, lecz jego niespokojny duch nie pozwolił mu ukończyć edukacji w tej szkole. Jak sam barwnie to ujął zbytnio lubił życie, a szczególnie nie pozostawał obojętny na wdzięki płci pięknej.
Po trzech latach w seminarium porzucił życie „ascety” i bardzo szybko znalazł się w szeregach Armii Stanów Zjednoczonych.
Mogliśmy dowiedzieć się, że okres unitarny w wojsku amerykańskim niewiele różni się od tego etapu szkolenia w innych armiach. Po okresie szkolenia podstawowego Louis odbył przeszkolenie specjalistyczne – został strzelcem wyborowym. Pasjonująca opowieść Louisa dobrnęła do czasu przerzutu do Wietnamu, do którego nasz gość jak wielu innych żołnierzy amerykańskich w tamtym czasie dotarł drogą morską.
Usłyszeliśmy jakim sprzętem dysponował typowy zespół strzelców wyborowych armii amerykańskiej. Niespodzianką była informacja, że spora część wyposażenia pochodziła z okresu II wojny światowej, a co gorsza dla żołnierzy, nie zawsze spełniała swoją rolę w wietnamskiej dżungli.
Weteran emocjonalnie opisywał działania swojego oddziału w Wietnamie – ich głównym zadaniem było eliminowanie przerzutu szlakiem Ho Chi Mina. Eliminowanie celów– suche, enigmatyczne opisy w korespondencji sztabów, są czymś innym dla żołnierzy działających na pierwszej linii, gdzie nic nigdy nie jest czarne lub białe.
Louis niezwykle barwnie, a jednocześnie emocjonalnie, po ponad 50 latach opowiadał o działaniach w dżungli: o walce nie tylko z nieuchwytnym wrogiem, ale też z własnymi słabościami.
Jako strzelec wyborowy, to on decydował o losie przeciwników, których uchwycił w celowniku optycznym swojego karabinu. Jak sam o sobie mówił – był panem życia i śmierci.
Wybory, których wtedy musiał dokonywać pozostały z nim na zawsze, dlatego też chwile tak odległe w latach, w jego opowieściach odżywają, jak gdyby to było wczoraj.
O tym, że życie mocno doświadczyło Louisa, dowiedzieliśmy się z odpowiedzi na pytania zadawane przez studentów naszej uczelni.
Po powrocie z „odległego frontu” Louis wstąpił w związek małżeński, niestety nie było mu dane cieszyć się długo życiem rodzinnym – żona zmarła zostawiając go z dwiema córkami. Nie było to jedyne nieszczęście – weteran, tak jak wielu innych powracających z wojny, uległ pociągowi do używek a pracował wtedy jako funkcjonariusz policji stanowej.
Nie wstydził się powiedzieć tego, jak ważne miejsce w jego życiu zajmuje wiara. On sam odnalazł w sobie tyle siły, żeby nie przegrać życia, niestety nie zdołał pomóc bratu, który też walczył w Wietnamie i po powrocie przegrał walkę z samym sobą.
To kilkugodzinne spotkanie było naprawdę fascynujące, szczególnie dla studentów, którzy wojnę znają głównie ze środków masowego przekazu. Rozmawiając z uczestnikiem okrutnego konfliktu słuchacze uświadomili sobie, jak cenne jest to co mamy dookoła… czyli pokój.
Rozmawiając z człowiekiem, który sam przeszedł przez piekło – uświadamiamy sobie, że wojna to nie romantyczna przygoda. Tym bardziej, że piekło to nie tylko front, ale też życie po powrocie, a Louis doskonale się o tym przekonał i bez ogródek nam o tym opowiedział.
Dziękujemy Louis, że zechciałeś się z nami podzielić tą szczerą i fascynującą historią swojego życia.
Autor: Michał Bauer