
Chorobą naszej firmy jest to, że – oczywiście za przyzwoleniem zainteresowanych – zadania formalne miesza z relacjami nieformalnymi i, nierzadko, te pierwsze rozwiązuje przy pomocy tych drugich. Problem pojawia się wówczas, gdy w tego rodzaju działaniu zaczyna brakować symetrii i staje się ono jednokierunkowe: rozliczani jesteśmy z formalnych obowiązków, terminów itp., dostajemy rozmaite zadania do wykonania, nie otrzymując w zamian adekwatnego wynagrodzenia, ochrony formalnej itp. (O szacunku firmy dla naszej pracy nie wspomnę. I może słusznie, bo szacunek mogą okazywać tylko ludzie. A na coś takiego – nie tylko w słowach, ale i w uczynkach, decyzjach itp. – nie wszystkich stać). Piszę zaś to wszystko w poczuciu także moralnego zobowiązania wobec osób, których warunki pracy u nas w jakimś stopniu pozostają zależne także od mojej postawy jako wicedyrektora.
[…]
Lojalność i zaangażowanie wobec firmy ma sens, o ile jest symetryczne i równoważy się z lojalnością i zaangażowaniem firmy wobec pracownika. W przeciwnym razie pozostaje zwykłe – za przeproszeniem – dziadowanie, a to jest zajęcie dobre dla dziadów.
(Jeszcze małe postscriptum: Niedawno zwrócono mi uwagę, że w dzisiejszych czasach niebezpieczne jest mówienie, pisanie tego, co się myśli… Odpowiedziałem: Być może. Ale kiedy będzie dobry czas na mówienie i pisanie tego, co się myśli? Czy dopiero wtedy, kiedy nie będzie problemów? Takiego czasu chyba się nie doczekamy. Tymczasem ‘narzekanie po kątach’ a ‘siedzenie cicho, gdy co do czego przychodzi’, nie najlepiej mi się kojarzy).
Autor
dr Wojciech Edmund Zieliński